Recenzja spektaklu „Księżycowy Pierrot”

Drodzy widzowie!

Po ostatnim spektaklu pt. „Księzycowy Pierrot”, 06.04.2024, dostaliśmy recenzję, którą, za zgodą autora, pragniemy się z Wami podzielić:

„Zagubiony blask, czyli Księżycowy Pierrot Teatru Nie Ma

Czasami idąc do teatru można zgubić niejednego buta, a potem wkroczyć ze wstydem na salę pełną widzów i usiąść na krześle przygotowanym specjalnie z myślą o nas. Tak jest właśnie z Księżycowym Pierrotem, którego wykonanie Teatru Nie Ma powinno na stałe wejść do kanonu spektakli widzianych w Szczecinie, zawsze. Choćby umarł reżyser, teatr zburzono, a wstęp okazał się w końcu płatny.
Prostota wypełniona nieznającą granic magią słowa to coś, czego od dawna w teatrze nie zasmakowałem. I choć to spektakl, w czasie którego publicznie prane są wewnętrzne brudy każdego z nas, to jednak doświadczenie oglądania Aktora pełnego wyrzutów sumienia spowodowanych nieudaną teatralną randką, napełniło moje życie poczuciem znalezienia głęboko zakopanego skarbu.
Księżycowy Pierrot, niczym Orwellowski WIELKI BRAT, uświadamia wciśniętym w krzesła widzom, że nie ma nic w ich codzienności, czego ktoś nie mógłby zobaczyć, zmierzyć, zważyć i ocenić jako coś, co było i już minęło. I całe szczęście. Bo przecież nawet spektakl się kiedyś zaczyna i kiedyś kończy. Jednak dla każdego w swoim czasie i miejscu, a zwłaszcza na swój sposób. Nie wszyscy bowiem musimy ceremonialnie odbierać sobie życia przed jakimkolwiek lustrem. Jednak to ten właśnie element był i nadal jest w tym spektaklu potrzebny. Element tak prosty i trudny, że wręcz pospolity, jak pospolita jest śmierć widza, który wychodzi z tego spektaklu kimś całkiem innym niż do niego przyszedł. Tak bardzo, że nawet świadomość zagubionego gdzieś po drodze obuwia przestaje być czymś wstydliwym, a krzesło wcześniej przygotowane dla nas z chęcią odstępuje się komuś innemu. Wszystko po to, aby ciemność teatralnej sali na zawsze pozostała symbolem wolności ducha, myśli, ciała i miłości w jakimkolwiek wydaniu przyjdzie się jej zrodzić w naszym życiu.
Jedyne, czego w Księżycowym brak, to widoku piątej kończyny męskiej, którą z satysfakcją przyjęłaby pozbawiona tej przyjemności, pozostająca wciąż w niedosycie ostatnia ćwiartka widowni. Ale czemu się tu dziwić, skoro najstarsza głowa tego teatru uparcie twierdzi, że ta miłość nie istnieje. Może kiedyś się to zmieni, gdy owa głowa zdejmie czapkę i z chęcią przyjmie proponowaną jej pomoc, choćby dotyczyła ona tylko niesienia sobotnich zakupów.”
Piotr Zawendowski